23.06.2017

My partner to dance (cz.1/2)

Tytuł: My partner to dance
Bohaterowie: Jang DongWoo, Lee HoWon (Hoya)
Pairing: DongWoo x Hoya
Gatunek: Romans, Erotyk.
Zespół: Infinite


   Kocham taniec od najmłodszych lat. Chodzę do szkoły tanecznej w Busan. Mam za sobą wiele konkursów i zwycięstw. Często wygrywałem złoto, ale zdobyłem też trzy srebrne medale i jeden brązowy. Nie narzekam. Nie raz słyszałem od innych to zdanie: HoWon-ah, jesteś niesamowitym tancerzem. Moja mama pomogła mi osiągnąć sukces, ale ojciec nie popiera mojej decyzji do dziś. Ale jest jeszcze ze mną mój przyjaciel - SungJong. Znamy się, od kiedy pierwszy raz przyszedł do akademi. Przez pewien czas razem tańczyliśmy. Później trener przydzielił go do jakiejś dziewczyny. Szybko się w sobie zakochali i są parą. 
   Obecnie tańczę solo. Ale liczę, że w końcu nareszcie z kimś zatańczę. W akademi każdy ma swojego stałego partnera do występów. Trener narazie powiedział, że jeśli nikt więcej nie zgłosi się na zajęcia, stanę się jedynym solo tancerzem. Narazie jest, jak jest i nie narzekam.
***
   Po treningu zostałem chwilę w sali, żeby jeszcze bardziej podszkolić nowe kroki. Szło mi całkiem nieźle. Kiedy usłyszałem pukanie, wyłączyłem muzykę.
- Hoya, jeśli masz czas, chciałbym żebyś chwilkę został. - poprosił trener.
- Oczywiście. - uśmiechnąłem się. Za wysokim mężczyzną wszedł młody, przystojny chłopak z szerokim i przyjaznym uśmiechem na twarzy. 
- HoWon, to nasz nowy uczeń. - trener wskazał na chłopaka.
- Jang DongWoo. - wyciągnął do mnie rękę, krórą uścisnąłem.
- Lee HoWon. - uśmiechnąłem się.
- Chyba właśnie znaleźliśmy ci partnera. - uśmiechnął się trener. - Jutro oprowadzisz go po akademi.
- Mogę to zrobić nawet teraz. Nie spieszy mi się. - spojrzałem na DongWoo, któremu uśmiech nie schodził z twarzy.
- Jeśli chcesz, to możesz. - trener uchylił okno, po czym wyszedł z sali.
   Usiedliśmy razem pod ścianą. Poprosiłem chłopaka, by coś mi o sobie opowiedział. Mówił, gdzie mieszka, o rodzinie, co lubi, a czego nie. Bardzo mnie sobą zainteresował.
- No to teraz twoja kolej. - jeszcze szerzej się uśmiechnął.
   Opowiedziałem mu trochę o sobie i starałem się odpowiadać na jego pytania. Był bardzo żywym i wesołym chłopakiem. 
- HoWon, może pokażesz mi, jak tańczysz? - spytał z maślanymi oczami.
- No nie wiem... - zawahałem się.
- Proooooszę... - jęknął. - Trener mówił mi, że jesteś jednym z jego najlepszych tancerzy. Bardzo chcę to zobaczyć.
- Yah, no dobra. - przełamałem się. Chłopak zaklaskał ze szczęścia, a ja parsknąłem śmiechem. Włączyłem radio i dałem się porwać muzyce. Tańczyłem układ, z którym wygrałem ostatnie zawody. Kiedy tańczę, wszystko inne mnie nie obchodzi. Liczy się tylko muzyka. Z głośnika wydobywały się raz to szybsze, wolniejsze, głośniejsze i cichsze dźwięki, do których zgrabnie dopasowywałem swoje ruchy. Nawet nie zauważyłem, kiedy muzyka się zatrzymała. Uświadomiły mi to dopiero oklaski DongWoo.
- No no, trener miał rację. Jesteś niesamowity. - uśmiechnął się już setny raz od momentu wejścia do akademi, a ja upiłem łyk wody.
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się. - A teraz może ty coś zatańczysz?
- No nie wiem... - starał się naśladować moje wcześniejsze zachowanie, ale wybuchnął śmiechem.
- Proooooszę... - przeciągnąłem uroczo.
- No dobra. - zaśmiał się DongWoo, a ja włączyłem muzykę. Chłopakowi szło bardzo dobrze. Idealnie wpasował się w tempo. Przypominał trochę łabędzia płynącego z gracją po jeziorze. Musiał już wcześniej trenować. Takich umiejętności nie zdobywa się od tak. Potrzebne są treningi. A mawiają, że trening czyni mistrza. DongWoo był teraz tego dobrym przykładem. 
   Gdy muzyka się zakończyła, chłopak również zakończył swój taniec paroma piruetami. Zacząłem bić brawa, a brunet się ukłonił. 
- Jesteś bardzo dobry. Trenowałeś wcześniej? - spytałem z uśmiechem.
- Ćwiczyłem od 12-go roku życia. - przeczesał palcami swoje brązowe włosy. 
   Rozmawialiśmy jeszcze dosyć długo, aż trener przyszedł sprawdzić, czy nadal tutaj jesteśmy.
- Chłopaki, idźcie już do domu. - zaśmiał się trener. - Chyba, że chcecie tutaj nocować. 
- Mi to nie przeszkadza. - DongWoo wybuchnął śmiechem, a ja mu zawtórowałem. Trener pokręcił głową i musieliśmy już wracać. Brunet postanowił mnie odprowadzić, ponieważ ma po drodze. 
   Pod moim domem byliśmy parę minut później. Wymieniliśmy się numerami, a na pożegnanie chłopak mnie przytulił.
- Miło mi się z tobą rozmawiało. I oczywiście tańczyło. - zaśmiał się DongWoo.
- Mi również. - uśmiechnąłem się.
- Może jutro się gdzieś wybierzemy? - spytał z cichą nadzieją w głosie.
- Chętnie. - odpowiedziałem z szerszym uśmiechem. 
   Potem chłopak musiał już wracać. Ale na moment się zawahał. Podszedłem do niego.
- DongWoo, coś nie tak? - spytałem. Brunet odwrócił się do mnie. Miał trochę dziwny wyraz twarzy. Coś jak niepewność, połączona z rozczarowaniem. 
- T-tak... dobranoc Hoya-ah. - nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło. Otworzyłem szerzej oczy, a na moje policzki wstąpił rumieniec. DongWoo zaczął powoli odchodzić.
- Dobranoc! - krzyknąłem do niego uśmiechnięty. Chłopak odwrócił się, a ja mu pomachałem. Brunet odwzajemnił gest i poszedł do domu. Szczerze, spodobał mi się jego gest i cały w skowronkach wszedłem do domu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz